10.18.2014

ROZDZIAŁ DRUGI

         
11 GRUDNIA

                     Obudził mnie zapach pieczonego bekonu około godziny dziewiątej.
           - O, Justin, robię śniadanie - Vivienne odwróciła się do mnie na chwilę z widelcem w dłoni i uśmiechnęła się - Lubisz jajka sadzone na bekonie? - skinąłem głową.
           Opadłem na krzesło i przetarłem twarz. Dopiero teraz zauważyłem pewien fakt.
           - Wiesz, że mamy te same dresy? - uniosłem lekko kąciki ust, a dziewczyna spojrzała najpierw na swoje, a potem na moje spodnie i roześmiała się.
           - Kurde, myślałam, że są damskie.
           - A ja, że męskie - postawiła przede mną talerz z jedzeniem i szklankę soku pomarańczowego.
           - Skąd znalazłaś jajka i bekon? - zapytałem.
           - Byłam w sklepie obok bloku.
           - Ranny z Ciebie ptaszek, co? - nabiłem na widelec kawałek mięsa i włożyłem go do buzi - O kurwa, to jest dobre.
           Vivienne zaśmiała się krótko i usiadła na przeciwko mnie, zaczynając jeść.
           - Dużo się różni Nowy Jork od Londynu? - zagadnąłem, popijając sok.
           - Wiesz... tutaj wszystko jest takie nowoczesne, szybkie i ma ten tak zwany efekt "łał",  a Londyn żyje swoim życiem. Jeśli miałabym mówić szczerze to te miasta różnią się całkowicie - wzruszyła ramionami - Ale nie ma się co dziwić. W końcu to dwa odrębne kontynenty.
           - Chciałbyś kiedyś polecieć do Wielkiej Brytanii. Najlepiej tam gdzie kręcili Harrego Pottera - podniosłem palec wskazujący do góry sugerując, że była to ważna uwaga.          
           Vivienne zaśmiała się krótko, kręcąc głową.
           - To jakbyś szukał jakiegoś lokum to zapraszam do mnie.
           - Zapamiętam - skinąłem głową i usłyszałem dzwonek do drzwi - Kogo to znowu niesie.
           Szarpnąłem za klamkę i ujrzałem Maxa.
           - Joł, Bieber! I jak tam pierwsza noc z fajną dupcią? - uderzył mnie pięścią w bark, a ja spiorunowałem go wzrokiem - Musisz mi ją pokazać, bo aż nie wierzę, że trafiła Ci się taka sztuka.
           Zagryzłem mocno wargę i zamknąłem drzwi od razu wracając do kuchni.
           - Nówka sztuka? - Vienne parsknęłam śmiechem a ja, mimo czarnej skóry mojego przyjaciela ujrzałem na policzkach dwa dorodne rumieńce.
           - Oum, sorry?
           - Maks, poznaj Viv, moją nową współlokatorkę.
           Laynoel odchrząknął ściskając rękę dziewczyny.
           - Naprawdę jeszcze nigdy nikt nie zafundował mi takiego powitania - zaśmiała się.
           Usiadłem na krześle wracając do jedzenia.
           - Kurde, Biebs, serio Ty to masz szczęście, naprawdę. Miałem nadzieję, że przyjdzie Ci mieszkać z jakimś gejem czy coś...
           - Jedna dobra strona Twojej wyprowadzki - mruknąłem.
           - Oh, więc to Ty jesteś ten przez którego Justin musiał szukać nowego współlokatora? - skrzyżowała ręce na piersiach, opierając się o blat kuchenny - To chyba Tobie też należą się podziękowania, bo tak to pewnie trafiłabym do jakieś speluny lub Bóg wie gdzie.
           - Uwierz mi, gorzej niż na niego nie mogłaś trafić - otwarta dłoń Maksa wylądowała na moich plecach.
           - Jeszcze raz poczuję jakąkolwiek część Twojego ciała na sobie to nie ręczę za siebie.

                     Dwie godziny później siedziałem przed telewizorem. Była niedziela, więc miałem wolne od pracy i uczelni, ponieważ zjazdy miałem co dwa tygodnie. Vivienne krzątała się po mieszkaniu rozkładając swoje rzeczy.
           - Co oglądasz? - opadła obok mnie. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko. Dopiero teraz zauważyłem, że zamiast dresów miała króciutkie niebieskie spodenki i w tym momencie podziękowałem Bogu, że Max się wyprowadził.
           - Tak konkretnie to nic. Głodny jestem trochę.
           - Możemy iść coś kupić albo coś...
           - Szczerze to miałem ochotę na pizzę - parsknąłem - A Ty? Co byś zjadła?
           Vivienne podkuliła nogi pod siebie i zaczęła bawić się poduszką.
           - Golonkę - uniosłem brwi do góry i rozszerzyłem oczy do maksymalnych rozmiarów.
           - Golonkę?
           - No tak, golonkę. Nie wiesz co to jest golonka? - zaśmiała się.
           - Nie no, wiem. Ale nie sądziłem, że taka dziewczyna jak Ty będzie chciała jeść coś tak sytego.
           - A co to ma znaczy "taka dziewczyna jak Ty"? - usiadła nogami w moją stronę i skrzyżowała ręce na piersiach.
           - No nie wyglądasz jakbyś lubiła golonkę - przewróciłem oczyma. Chciało mi się śmiać - Jesteś chuda.
           - Nie jestem chuda! - uderzyła dłońmi w poduszkę uśmiechając się pod nosem - Nie lubię chudych dziewczyn. Ja jestem taka w miarę. Mam trochę ciała to tu to tam.
           - Tak, tak - przełączyłem kanał - A ja nie mam ani jednego tatuażu.
           - Też mam tatuaż.
           - Masz? - spojrzałem na Vivienne zaskoczony.
           - Mam.
           - A gdzie masz? - zapytałem.
           Nie odpowiedziała mi tylko klęknęła na kanapie i złapała za krańce spodni zsuwając je pod kości biodrowe. Po prawej stronie widniało małe czarne serduszko. Przełknąłem powoli ślinę.
           - Fajny - bąknąłem.
           - A wiesz jak bolało?! - opadłam z powrotem na kanapę - Boże, najgorsze co może być to ta igła wbijające się ciągle w skórę.
           - Coś o tym wiem.
           - Dobra, idziemy jeść? - wstała na równe nogi patrząc na mnie.
           - Idziemy na zakupy, a jedzenie zrobimy tutaj.


                     Była godzina osiemnasta gdy wróciliśmy do mieszkania obładowani zakupami i zmarznięci.
           - Mieliśmy kupić tylko jakieś jedzenie - mruknąłem, ściągając buty i od razu podkręciłem grzejniki - A nie wykupywać cały supermarket.
           - Lodówka jest pusta, trzeba było ją jakoś zaopatrzyć.
           - No ale bez przesady - położyłem papierowe torby na stole i opadłem w kurtce na krześle, odchylając głowę do tyłu - Po co nam dziesięć jogurtów albo trzy kartony mleka?
           - Bo lubię mleko? - ściągnęła płaszcz i buty podchodząc do grzejnika, by ogrzać dłonie.
           - Zbankrutujemy jak będziemy robić takie zakupy co chwilę.
           - Nie przesadzaj już, Justin.
           Zastanawiałem się przez cały pobyt w supermarkecie skąd u nas tak dobrze rozwinięta komunikacja. Przecież dopiero co się tutaj wprowadziła a ja już traktowałem ją, jakby mieszkała ze mną co najmniej kilka miesięcy.
           Ale to chyba dobrze, prawda?
           - Rozbierz się z tej kurtki, bo się rozchorujesz.
           - Głodny jestem - bąknąłem zsuwając z ramion wierzchnie odzienie i powiesiłem na oparciu krzesła za sobą - Mogliśmy iść na tą pizzę. Teraz jeszcze trochę czasu zejdzie zanim to wszystko przygotujemy.
           - Przesadzasz - uśmiechnęła się lekko wyciągając z toreb wszystkie zakupy i układała je według własnego uznania w lodówce i na blacie oraz w odpowiednich półkach.
           - To daj mi jogurt.
           - Naprawdę nie wytrzymasz? - wyciągnęła z szuflady łyżeczkę i włożyła ją do otwartego wcześniej serka truskawkowego i podała mi - Za to dostaniesz mniej.
           - Nikt Cię nigdy nie uświadomił, że mężczyźni zazwyczaj jedzą nieco więcej niż kobiety?
           - Uświadomił - wytknęła mi język - Ale jesteś już na tyle dorosły, żeby przezwyciężyć głód.
           - Mówisz jak moja matka - przewróciłem oczyma, kończąc jogurt - Ale niech Ci będzie.
           - Pomożesz mi? - zapytała obmywając dwie golonki pod ciepłą wodą i wkładając je do czarnej brytfanki.
           - Ale ja nie umiem gotować.
           - Czemu każdemu facetowi kuchnia kojarzy się tylko z gotowaniem? - podszedłem do niej i podciągnąłem rękawy swetra.
           - Bo to właśnie robi się w kuchni?
           - W kuchni można również robić dużo innych rzeczy - szturchnęła mój bok i uśmiechnęła się pod nosem, przyprawiając mięso.
           - A co masz na myśli? - podłapałem nastrój i oparłem dłonie o blat. Dopiero teraz zauważyłem, że byłem od niej o głowę wyższy.
           - No nie wiem... - wzruszyła ramionami i wyciągnęła dwie cebule kładąc je na desce do krojenia - Różne.
           - I tak wiem co masz na myśli - parsknąłem śmiechem.
           Zaczęła kroić cebulę a ja od razu poczułem jak moje oczy zaczynają piec.
           - Ała, ała, ała - zakwiliła po niecałej minucie i niemal rzuciła nóż na blat zaczynając trzeć oczy - Tusz mi się dostał do oczu, ałaaaaaaa.
           - Poczekaj, nie trzyj, bo Cię będzie bardziej bolało - złapałem za jej nadgarstki i odciągnąłem od twarzy. Czarny tusz rozmazał się jej na powiekach i pod oczami. Chciało mi się śmiać.
           - Ałaaaa, ale boli! - szarpnęła się, ale uniemożliwiłem jej jakikolwiek ruch.
           - Poczekaj no, nie ruszaj się - mruknąłem i lekko pchnąłem ją na blat o który oparła się plecami - Trzeba zabrać okruszki tuszu spod oka, bo Cię będzie piekło dalej.
           Puściłem jej nadgarstki i pochyliłem lekko. Mrugała powiekami uniemożliwiając mi jakąkolwiek pomoc.
           - Pójdę przemyć i od razu przejdzie.
           - Cicho - delikatnie opuszkiem kciuka zagarnąłem resztki tuszu z kącika lewego, a potem prawego oka. Łzy leciały z jej oczy ciurkiem - Dobra, lepiej idź to umyj.
           Spojrzała na mnie spod rozmazanych rzęs i uśmiechnęła się lekko.
           - Żartowałaś?
           - Ale miałeś minę - parsknęła śmiechem - Ale dobrze wiedzieć, że jesteś w pogotowiu.
           - Jesteś nienormalna - pokręciłem głową i odsunąłem się - Ale lubię Cię.
           - Lubisz mnie?
           - Oczywiście, że Cię lubię - wzruszyłem ramionami - To co z tym mięsem?
           - Będzie za jakąś godzinę - wytarła zwilżonym ręcznikiem rozmazany tusz i wrzuciła pokrojoną cebulę do brytfanki, całość wsadzając do nagrzanego piekarnika.
           - Za godzinę?! Za godzinę muszę wyjść.
           - To zjesz później - przekroiła kilka pomidorów na pół - Chyba, że zrobić Ci teraz jakieś kanapki?
           - A zrobisz?
           - Zrobię.

         
         
                     - I jak tam Twoja współlokatorka? - Janette przywarła do mnie całym ciałem, gdy tylko wszedłem do jej mieszkania. Zsunęła kurtkę z moich ramion.
           - Normalna, a jaka ma być? - złapałem za jej biodra i pchnąłem na ścianę - Ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Wiesz po co tutaj jestem.
           Przyssałem usta do skóry jej szyi, podgryzałem ją i lizałem. A widok wijącej się pod moim dotykiem dziewczyny był niezapomniany.
           Brakowało mi jednak zawsze w tym wszystkim tego szczerego uczucia, którego w ogóle nie czułem. Zaspokajaliśmy tylko o wyłącznie potrzeby seksualne. Nic więcej.
           - Już dawno Cię tu nie było - mruknęła, gdy ściągnąłem jej koszulkę i ścisnąłem prawą pierś - Musisz wpadać częściej.
           - Wiesz dobrze, że mam mało czasu - przesunąłem dłonie na pośladki Janette i szarpnąłem za nie, podnosząc ją do góry. Od razu ruszyłem w stronę kanapy, doskonale wiedząc gdzie się znajduje.
           - To przychodź w przerwach - usiadła na moich kolanach i odpięła stanik ukazując mi swoje piersi. Pochyliłem się i wziąłem w usta jeden sutek, ssąc go i podgryzając. Jęknęła przeciągle wyginając ciało w łuk
           - Zamknij się już - warknąłem przeciągając przez głowę sweter razem z koszulką i przyciągnąłem dziewczynę z powrotem do siebie.
           Byliśmy kochankami bez zobowiązań i jakichkolwiek nieporozumień.
           - Kurwa, uwielbiam to - zagryzłem wargę w momencie, gdy po kilku minutach jej ciasna cipka nabiła się na mojego członka. Zacisnąłem palce na udach Janette zapewne zostawiając tam siniaki i przyssałem usta do jej szyi.
           - Nigdy mi się to nie znudzi - wsunęłam palce w moje włosy i uniosła się nieco, by znowu na mnie opaść.
           - Tak cholernie bardzo - wymruczałem i złapałem za jej pośladki, by znaleźć równe tempo.
           W związku z Janette kochałem to, że o nic mnie nie pyta. Że jest bezpretensjonalną konkubiną, która nie chce niczego więcej jak dobrej zabawy i odrobiny przyjemności. Tkwimy w tym już dobre dwa lata i naprawdę nie zamierzam tego kończyć. Przynajmniej do czasu, gdy nie znajdę sobie stałej kobiety.
           A z tym było chyba najtrudniej jeśli chodzi o mnie.
           - To jak ma na imię? - zapytała, naciągając na biodra dżinsy. Ubrałem sweter i przeczesałem włosy.
           - Vivienne.
           - Ładna jest? - podniosłem się z kanapy i ubrałem kurtkę.
           - Nawet gdyby była to co w związku z tym?
           - Bo masz ją bliżej i będziesz się pieprzył z nią a nie ze mną - skrzyżowała ręce na piersiach i otworzyła mi drzwi - I dlaczego zawsze wychodzisz jak tylko skończymy?
           - Przestań - nachyliłem się i cmoknąłem jej policzek - A wychodzę, bo to wszystko jest bez zobowiązań, pamiętasz?
           - Pamiętam, pamiętam. Ale widzimy się niedługo?
           - Jak zawsze - posłałem jej ciepły uśmiech i wyszedłem, wracając do mieszkania.


                     Wszedłem do domu późną nocą. Zdziwiłem się widząc światło w salonie i włączony telewizor.
           - Viv? - ściągnąłem buty i odwiesiłem kurtkę.
           Wszedłem do salonu. Pusty talerz po jedzeniu i do połowy pełna szklanka na ławie dało mi dziwne poczucie, że nie jestem sam. Pamiętam, że mieszkając z Maxem nigdy nie zastawałem takiego widoku, bo jedliśmy na mieście.
           Dziewczyna leżała na kanapie wtulając policzek w poduszkę. Miała zamknięte oczy i oddychała nierówno. Mój wzrok powędrował na kawałek odkrytej skóry przy krawędzi spodni. Uśmiechnąłem się do małego czarnego serduszka. Sięgnąłem po koc na fotelu i przykryłem nim Viviene. Zgasiłem telewizor i światło.
           - Wróciłeś już?
           - Tak, tak. Śpij - szepnąłem zabierając talerz do kuchni i włożyłem go do zmywarki.
           Na blacie leżała karteczka z napisem: "Jedzenie masz w lodówce. Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało. Tylko nie jedz przed spaniem, bo nie zaśniesz! xx"
           Uśmiech rozjaśnił mi twarz. Zgniotłem papierek i wyrzuciłem go do kosza.


_________________________________

Wiem, że pewnie większość z Was ma poczucie sielankowości tego opowiadania. Ale ono właśnie na tym polega. Taki miałam plan pisząc je już od samego początku. 

Dostałam dzisiaj zwiastun za którego bardzo jeszcze raz dziękuję. 
Jak Wam się podoba?



7 komentarzy:

  1. Ja pierdole, nie masz pojęcia, jak ja to kocham. Zazwyczaj nie czytam lekkich opowiadań, ponieważ wolę takie poważniejsze, ale to... Ja nie mam słów, żeby opisać, jak cholernie podoba mi się to opowiadanie. Sama nie wiem, dlaczego to tak strasznie mi sie spodobało. No nie wiem po prostu, nie wiem. Ale mogłabym to czytać i czytać i czytać. Jest to drugie takie opowiadanie. No jeju, jak ja bym chciała kolejny ;D
    Świetnie piszesz i z niecierpliwością czekam na kolejny. Życzę weny ;*
    Ps. Cały czas się śmiałam na tym rozdziale hahaha, genialne!
    final-justice-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com
    last-breath-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog jest genialny...taka jakby odskocznia od ty wszystkich gangsterów itd. Boże nie mogę sie doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Troszku wiecej tej ,, pikantnosci '' i bd OK ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdziłam. Naprawde fajnie go piszesz. Życze weny :) i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że skomentowałam ten rozdział, ale jednak nie, hahah. :D
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie, jest taki lekki i przyjemny, nie ma jakichś nie wiadomo jakich konfliktów, no i charakter Justina mnie powala, haahah. Taki fajny jest, gdyby nie ta Janette, ugh :D
    Czekam na nn! <3
    hidden-enemies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział Viv jest taka kochana a Justin też jest super ale to co powiedzial Max mnie rozwaliło xD Z niecierpliwością czekam nn rozdział ♥♥

    OdpowiedzUsuń