EDIT 31.10.2014
Rozdział czwarty powinien pojawić się w najbliższy weekend (1-2 listopad).
Przepraszam za tak długi czas oczekiwania.
_________________________________________________________________
Trey Songz - Foreign Remix ft. Justin Bieber
Justin Bieber - Playtime ft. Khalil
Rozdział czwarty powinien pojawić się w najbliższy weekend (1-2 listopad).
Przepraszam za tak długi czas oczekiwania.
_________________________________________________________________
Trey Songz - Foreign Remix ft. Justin Bieber
Justin Bieber - Playtime ft. Khalil
12 GRUDNIA
Nienawidziłem poniedziałków. Po prostu ich nie znosiłem, bo musiałem wstać wcześnie rano, by na siódmą stawić się w warsztacie samochodowym w którym udało mi się znaleźć trzymiesięczny wakat. Nie dostawałem za to kokosów, ale spokojnie starczyło mi na utrzymanie siebie i mieszkania. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś płacił za rachunki na spółkę ze mną.
Wróciłem do domu koło godziny szesnastej, cały ubrudzony w smarze.
- Wpadłeś na stado krów czy tak po prostu postanowiłeś się upaprać? - Vivienne siedziała na kanapie i przeglądała coś w laptopie.
- Bardzo śmieszne - mruknąłem, ściągając buty i koszulkę, którą od razu wrzuciłem do kosza na brudne ciuchy - Byłem w pracy. Jest coś do jedzenia?
Przyłapałem dziewczynę, że obczaiła moją klatkę piersiową i uciekła wzrokiem, gdy tylko na nią spojrzałem. Nie skomentowałem tego jednak i wszedłem do kuchni.
- Jest wczorajsza golonka i ugotowałam do niej świeże ziemniaki.
- Nigdy nie sądziłem, że wrócę do domu i kobieta będzie czekała na mnie z jedzeniem - wyciągnąłem talerz i nałożyłem sobie, podgrzewając wszystko w mikrofalówce.
- Nie przyzwyczajaj się - mruknęła znad laptopa - I idź się umyć przed jedzeniem, bo śmierdzisz.
Przewróciłem oczyma i wpadając na pomysł zakradłem się za nią, opierając ręce tuż nad nią na oparciu kanapy.
- A co, chciałaś się przytulić? - mruknąłem do ucha dziewczyny i efekt był piorunujący.
- Justin! Zwariowałeś?! Jesteś brudny! - pisnęła odsuwając się od oparcia i spojrzała na mnie wrogo - Jesteś głupi, serio.
- A Ty nie dobra, bo nie chcesz się przytulić - wystawiłem język i zniknął w łazience.
- Do takiego brudasa nikt nie chciałby się przytulić.
- Słyszałem!
- Boże, dziewczyno, gdzie Ty się nauczyłaś tak gotować - mruknąłem znad talerza. Siedziałem na kanapie tuż obok Viv w samych dresowych spodniach i jeszcze nieco wilgotnych włosach.
- Jestem zdania, że każda kobieta powinna umieć przygotować coś dobrego - wzruszyła ramionami - Moja mama zawsze kazała mi sobie pomagać, gdy zabierała się za obiad. Podpatrywałam, podpytywałam, aż zaczęłam sama przyrządzać różne dania.
- Masz rodzeństwo? - zapytałem.
- Mam młodszą siostrę, Kayę. Ma osiem lat.
- I została w Londynie, tak?
- Tak - uśmiechnęła się lekko - Trochę za nią tęsknię, ale mam nadzieję, że szybko się zobaczymy.
- Nie rozumiem czemu nie zostałaś na święta w domu - skończyłem jeść i oparłem się o oparcie - Ja na pewno bym w tym okresie nie wyjeżdżał.
- Miałam przeczucie, że znajdę jakąś fajną okazję i chyba święty Mikołaj spełnił moje prośby - zaśmiała się, podciągając kolana pod brodę.
- Coś mi się wydaje, że stoi za tym coś więcej - zmrużyłem powieki - Strzelam, że zerwałaś z chłopakiem i chciałaś uciec.
- Może to Cię zdziwi, ale pudło - spojrzała na mnie - Naprawdę to wszystko nie ma drugiego dna. Chciałam poznać Nowy Jork przed rozpoczęciem nauki, a nie tak na ostatnią chwilę.
- Rodzice nie mieli problemu puszczać Cię samej tak daleko?
- Mama miała, bo zostawiłam ją samą z Kayą - włączyłem telewizor i nastawiłem na kanał muzyczny.
- A tato?
- Ojciec zostawił nas jak się urodziłam, nawet go nie znam - wzruszyła ramionami - I jakoś nie palę się do tego, by go poznać.
- Rozumiem - mruknąłem - No ale Twoja mama na pewno wiedziała, że przyjdzie taki czas, że będziesz chciała się wyprowadzić.
Vivienne skinęła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli mogę zapytać to ile w ogóle masz lat?
- Kobiet się nie pyta o wiek, wiesz? - parsknęła, spoglądając na mnie.
- Raczej starych kobiet się nie pyta.
- Dwadzieścia. A Ty?
- Gdybym ja miał dwudziestoletnią córkę i do tego o takim wyglądzie jak Twój to zastanowiłbym się milion raz zanim zgodziłbym się puścić ją samą na inny kontynent - zauważyłem, że jej policzki pokryły się lekkimi rumieńcami - Mam dwadzieścia trzy lata.
- No to nie duża różnica.
- Wiesz, że tutaj, w Stanach jesteś jeszcze niepełnoletnia? - uniosłem brwi zdając sobie z tego faktu sprawę i spojrzałem na Viv. Zaśmiała się łapiąc za końcówki swoich długich ciemnych włosów.
- Wiem, trochę mnie to przeraża - odparła - Długo znasz Maxa?
- O matko, nawet nie wiem - przeczesałem włosy dłonią - Parę lat już na pewno. To mój najlepszy przyjaciel.
- Fajnie jest mieć taką bliską osobę, prawda? Ja niestety swoich wszystkich znajomych zostawiłam w Londynie i nawet im nie powiedziałam, że wyjeżdżam.
- Co, czemu? - zdziwiłem się.
- Bo znając mnie pewnie bym nigdzie nie poleciała gdybym miała się pożegnać. Na Facebook'u mam już dziewiętnaście wiadomości i nawet nie mam na tyle odwagi, by je przeczytać - pochyliłam się nad ławą i wpisała adres ów portalu pokazując mi, że naprawdę ma tak zapchaną skrzynkę pocztową.
- I oni nie wiedzą w ogóle gdzie jesteś? - spojrzałem na ekran laptopa. Viv pokręciła przecząco głową - Nigdy nie zrozumiem waszego myślenia, ale jak chcesz to mogę Ci pomóc odpisać czy coś - wzruszyłem ramionami.
- Myślę, że po prostu napiszę na tablicy, że jestem w Nowym Jorku - spojrzała na mnie - Czy to głupi pomysł?
- Chyba lepszy od tego, że nic im nie powiedziałaś.
- Dobra, to piszę - wzięła głęboki wdech i po chwili jej wpis został dodany na tablicę.
Leżałem na łóżku i drzemałem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale chciałam Ci powiedzieć, że pieniądze za czynsz przelałam Ci na konto tak jak się umawialiśmy.
- Okej, dzięki - przetarłem oczy i usiadłem, dotykając stopami podłogi - Co robisz? I która jest w ogóle godzina?
- Ugotowałem zupę kiedy spałeś. A dochodzi dwudziesta.
- Dwudziesta? - zdziwiłem się - Tak długo spałem?
- Lepiej zobacz co się dzieje za oknem - skinęła w stronę szyby i sama podeszła do niej, odsłaniając rolety. Gdy stanąłem obok zobaczyłem jak duże płatki śniegu dosypują coraz to więcej puchu.
- Idziemy na sanki? - wypaliłem, a oczy błysnęły mi radośnie.
- Na sanki? Zgłupiałeś? - spojrzała na mnie.
- No na sanki - wzruszyłem ramionami - Chodź, pociągam Cię trochę - trąciłem jej ramię i podszedłem do szafy wyciągając z niej ciepły sweter, który założyłem przez głowę.
- No dobra - mruknęła i poszła do siebie ubrać się.
Już po piętnastu minutach wyszliśmy przed apartamentowiec. Śnieg sypał tak mocno, że ledwo było cokolwiek widać. Ale na szczęście nie było wiatru.
- No siadaj - pociągnąłem za sznurek metalowe sanki pod nogi i spojrzałem na Viv.
- Ale ja jestem ciężka - usiadła na dwóch drewnianych belkach łapiąc się metalowej konstrukcji - Gdzie w ogóle chcesz iść?
- Tak o się przejść - wzruszyłem ramionami - Trzymasz się? Wygodnie Ci?
- Jest dobrze, lokaju - parsknęła śmiechem.
- Faktycznie jesteś ciężka - odezwałem się po paru minutach i odwróciłem, by zobaczyć jej reakcję.
- No mówiłam Ci!
- Przecież żartowałem - uśmiechnąłem się - Nie po to trenuję, żeby być jakimś zdechlakiem.
- Oh, proszę, jaka skromność.
- Cicho - parsknąłem, zawracając. Naprawdę mróz dawał się we znaki a nie chciałem, byśmy na sam początek naszego wspólnego mieszkania się rozchorowali.
Nasze wspólne mieszkanie - czy to tylko dla mnie brzmi tak... miło?
- Miałam przeczucie, że znajdę jakąś fajną okazję i chyba święty Mikołaj spełnił moje prośby - zaśmiała się, podciągając kolana pod brodę.
- Coś mi się wydaje, że stoi za tym coś więcej - zmrużyłem powieki - Strzelam, że zerwałaś z chłopakiem i chciałaś uciec.
- Może to Cię zdziwi, ale pudło - spojrzała na mnie - Naprawdę to wszystko nie ma drugiego dna. Chciałam poznać Nowy Jork przed rozpoczęciem nauki, a nie tak na ostatnią chwilę.
- Rodzice nie mieli problemu puszczać Cię samej tak daleko?
- Mama miała, bo zostawiłam ją samą z Kayą - włączyłem telewizor i nastawiłem na kanał muzyczny.
- A tato?
- Ojciec zostawił nas jak się urodziłam, nawet go nie znam - wzruszyła ramionami - I jakoś nie palę się do tego, by go poznać.
- Rozumiem - mruknąłem - No ale Twoja mama na pewno wiedziała, że przyjdzie taki czas, że będziesz chciała się wyprowadzić.
Vivienne skinęła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli mogę zapytać to ile w ogóle masz lat?
- Kobiet się nie pyta o wiek, wiesz? - parsknęła, spoglądając na mnie.
- Raczej starych kobiet się nie pyta.
- Dwadzieścia. A Ty?
- Gdybym ja miał dwudziestoletnią córkę i do tego o takim wyglądzie jak Twój to zastanowiłbym się milion raz zanim zgodziłbym się puścić ją samą na inny kontynent - zauważyłem, że jej policzki pokryły się lekkimi rumieńcami - Mam dwadzieścia trzy lata.
- No to nie duża różnica.
- Wiesz, że tutaj, w Stanach jesteś jeszcze niepełnoletnia? - uniosłem brwi zdając sobie z tego faktu sprawę i spojrzałem na Viv. Zaśmiała się łapiąc za końcówki swoich długich ciemnych włosów.
- Wiem, trochę mnie to przeraża - odparła - Długo znasz Maxa?
- O matko, nawet nie wiem - przeczesałem włosy dłonią - Parę lat już na pewno. To mój najlepszy przyjaciel.
- Fajnie jest mieć taką bliską osobę, prawda? Ja niestety swoich wszystkich znajomych zostawiłam w Londynie i nawet im nie powiedziałam, że wyjeżdżam.
- Co, czemu? - zdziwiłem się.
- Bo znając mnie pewnie bym nigdzie nie poleciała gdybym miała się pożegnać. Na Facebook'u mam już dziewiętnaście wiadomości i nawet nie mam na tyle odwagi, by je przeczytać - pochyliłam się nad ławą i wpisała adres ów portalu pokazując mi, że naprawdę ma tak zapchaną skrzynkę pocztową.
- I oni nie wiedzą w ogóle gdzie jesteś? - spojrzałem na ekran laptopa. Viv pokręciła przecząco głową - Nigdy nie zrozumiem waszego myślenia, ale jak chcesz to mogę Ci pomóc odpisać czy coś - wzruszyłem ramionami.
- Myślę, że po prostu napiszę na tablicy, że jestem w Nowym Jorku - spojrzała na mnie - Czy to głupi pomysł?
- Chyba lepszy od tego, że nic im nie powiedziałaś.
- Dobra, to piszę - wzięła głęboki wdech i po chwili jej wpis został dodany na tablicę.
Leżałem na łóżku i drzemałem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale chciałam Ci powiedzieć, że pieniądze za czynsz przelałam Ci na konto tak jak się umawialiśmy.
- Okej, dzięki - przetarłem oczy i usiadłem, dotykając stopami podłogi - Co robisz? I która jest w ogóle godzina?
- Ugotowałem zupę kiedy spałeś. A dochodzi dwudziesta.
- Dwudziesta? - zdziwiłem się - Tak długo spałem?
- Lepiej zobacz co się dzieje za oknem - skinęła w stronę szyby i sama podeszła do niej, odsłaniając rolety. Gdy stanąłem obok zobaczyłem jak duże płatki śniegu dosypują coraz to więcej puchu.
- Idziemy na sanki? - wypaliłem, a oczy błysnęły mi radośnie.
- Na sanki? Zgłupiałeś? - spojrzała na mnie.
- No na sanki - wzruszyłem ramionami - Chodź, pociągam Cię trochę - trąciłem jej ramię i podszedłem do szafy wyciągając z niej ciepły sweter, który założyłem przez głowę.
- No dobra - mruknęła i poszła do siebie ubrać się.
Już po piętnastu minutach wyszliśmy przed apartamentowiec. Śnieg sypał tak mocno, że ledwo było cokolwiek widać. Ale na szczęście nie było wiatru.
- No siadaj - pociągnąłem za sznurek metalowe sanki pod nogi i spojrzałem na Viv.
- Ale ja jestem ciężka - usiadła na dwóch drewnianych belkach łapiąc się metalowej konstrukcji - Gdzie w ogóle chcesz iść?
- Tak o się przejść - wzruszyłem ramionami - Trzymasz się? Wygodnie Ci?
- Jest dobrze, lokaju - parsknęła śmiechem.
- Faktycznie jesteś ciężka - odezwałem się po paru minutach i odwróciłem, by zobaczyć jej reakcję.
- No mówiłam Ci!
- Przecież żartowałem - uśmiechnąłem się - Nie po to trenuję, żeby być jakimś zdechlakiem.
- Oh, proszę, jaka skromność.
- Cicho - parsknąłem, zawracając. Naprawdę mróz dawał się we znaki a nie chciałem, byśmy na sam początek naszego wspólnego mieszkania się rozchorowali.
Nasze wspólne mieszkanie - czy to tylko dla mnie brzmi tak... miło?
______________________________
Dobra, Kociaki, akcja powoli nam się rozkręca.
Jak widzicie rozdziały nie są długie i czyta się je szybko. Właśnie taki miałam zamiar. Przez to nie skończę opowiadania po dziesięciu wpisach.
Jak wrażenia?
Jeszcze raz zapraszam Was do obejrzenia zwiastuna Christmas Rental!
>> ZWIASTUN <<
świetny <3
OdpowiedzUsuńBoże genialne !!! Kocham to opowiadanie ♥♥ Może kojażysz nie z aska @CelaZik ? ♥♥ Czekam nn ♥♥
OdpowiedzUsuńGenialne! !
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog :)!
OdpowiedzUsuńBoże, Boże, Boże. Nie wiesz, co ze mną robisz. To opowiadanie jest tak spokojne i tak sielankowe, a ja pokochałam je od razu. Cholera, nie wiem dlaczego, ale jak wspomniałaś o śniegu to miałam łzy w oczach ahahaha, serio! Ten nastrój świąteczny jest wspaniały, a kiedy oboje poszli na sanki, dosłownie rozpływałam się! Tak przyjemnie czyta się to opowiadanie, jest nieaamowite, jak Ty i Twój styl pisania ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i życzę dużo weny ;*
final-justice-jb.blogspot.com
last-breath-jb.blogspot.com
whatever-people-say-jb.blogspot.com
Boski <3<3
OdpowiedzUsuńOmc uwielbiam *.* wspaniały rozdział :) życzę weny
OdpowiedzUsuńrodzial niesamowity! nie moge sie doczekac nastepnego =]
OdpowiedzUsuńkoooocham to haha
OdpowiedzUsuńczekam nn:)
Cudowny rozdział :)))
OdpowiedzUsuńsuper sie zaczyna! :) czekam nn
OdpowiedzUsuń@bizzlesbab
Znalazłam twoje opowiadanie przypadkiem i po 3 rozdziałach mogę stwierdzić, że będę z tobą do końca :) Masz naprawdę świetny pomysł na nie i do tego zaczęłaś je dodawać w tym takim przed świątecznym okresie co sprawia, że już mega czuje święta. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału i mam nadzieje, że przybędzie ci dużo czytelników bo to opowiadanie jest na prawdę godne uwagi :)
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno błagam cię daj mi więcej! To jest takie zaje... fajne xD, że po tych 3 rozdziałach chcę o wiele, wiele więcej! Mi też coś nie pasuje ta przeprowadzka Viv, ale na pewno później się okaże :) do następnego ♥
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno kocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;) Czekam nn ❤
Heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com