11.01.2014

ROZDZIAŁ CZWARTY

13 GRUDNIA

                      Gdy wróciłem z pracy po szesnastej zastałem puste mieszkanie. Trochę mnie to zdziwiło, więc sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Vivienne.
           - Justin, coś się stało? - głos miała pogodny, więc odetchnąłem.
           - Zastanawiałem się gdzie jesteś, zaraz zrobi się ciemno.
           - Jestem w Parku Centralnym, przyjdziesz? Są łyżwy i choinka duża - zaśmiała się do słuchawki.
           - Dopiero wróciłem z pracy - otworzyłem lodówkę - Znowu zrobiłaś obiad?
           - Nudziłam się. Kąp się, ubieraj i przychodź. Zaraz będą włączali światełka na choince!
           Radość w jej głosie była tak urocza, że nie potrafiłem odmówić.
           - No ale to trochę zejdzie, będziesz marzła? - wstawiłem lasagne do mikrofalówki - Idź gdzieś, żeby nie było Ci zimno.
           - Aww, jaki Ty jesteś troskliwy! - zapiszczała - Czekam przy choince, a Ty się zbieraj, pa!
           Odłożyłem telefon na blat kuchenny i po zjedzeniu obiadu wziąłem szybki prysznic. Uwinąłem się dość szybko; już po niecałej godzinie zamykałem mieszkanie, ciepło ubrany.
           Nowy Jork na święta Bożego Narodzenia wyglądał niesamowicie. Wysokie drapacze chmur przykryte białym puchem i kolorowe świąteczne ozdoby na ulicach przyprawiały człowieka o chwilę zdumy, o ciepły uśmiech na twarzy. 
           Znalazłem Vivienne - tak jak mówiła - przy ogromnej choince na środku Parku Centralnego. Jej włosy były rozpuszczone, a policzki zaczerwienione od mrozu. Wpatrywała się w migoczące światełka.
           - Widzę, że trafiła mi się ckliwa współlokatorka - stanąłem obok dziewczyny. Spojrzała na mnie tymi dużymi oczyma i uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem ten gest od razu.
           - To źle? 
           - Wręcz przeciwnie, przyda mi się w domu ktoś spokojny i zrównoważony - zachichotałem, przeczesując palcami włosy - Tak cały czas tutaj stałaś?
           - Oczywiście! Tu jest pięknie. Zima to chyba moja ulubiona pora roku, szczególnie w Nowym Jorku. 
           - Zmienisz zdanie jak przyjdą upały - rozejrzałem się dookoła; wszędzie było pełno świątecznych straganów i ludzi. Roześmianych, radosnych, rozgadanych. 
           - Na wakacje mam zamiar wrócić do Londynu. Nie wytrzymam tak długo bez mamy i bez siostry.
           - Oh, tutaj gorąco robi się już w kwietniu, więc na pewno się załapiesz. Idziemy?
           Spojrzała na mnie - Gdzie Ty chcesz iść?
           - No chyba nie zamierzasz stać tutaj cały wieczór, co? - zaśmiałem się i układając dłoń na jej plecach, pchnąłem Viv lekko w kierunku straganów - Może coś fajnego będzie do kupienia.
           - Tak, same pierniki i owoce w czekoladzie.
           - Truskawki w czekoladzie są najlepsze! - zatrzymałem się przy budce z ów łakociami i aż oczy mi się zaświeciły. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie ciepło ukaując rządek swoim białych zębów.
           - Podać coś?
           - Chcesz? - zapytałem - No skuś się, chociaż na truskawki.
           - Ja chcę winogron.
           - Dobrze, w takim razie raz truskawki i raz winogron - puściłem oczko młodej dziewczynie, która zarumieniła się lekko. Gdy zapłaciłem, odeszliśmy na bok.
           - Wszystkie dziewczyny tak podrywasz? 
           - Podrywam? Czemu tak sądzisz? - odpakowałem swoje łakocie, zabierając się za jedzenie. 
           - No proszę Cię... - pokręciła głową, uśmiechając się - Te uśmiechy i w ogóle. Wszystko widziałam.
           Przysunąłem się do niej - A co, zazdrosna jesteś, moja współlokatorko? - zacmokałem ustami brudnymi od czekolady.
           - Boże, Justin, głupi jesteś - uderzyła mnie w ramię, chichocząc - I nie, nie jestem zazdrosna. Ale ja na takie coś bym nie poleciała.
           - Jasne, tak tylko mówisz - burknąłem - I jak tam Twoje winogrona?
           - Pycha są - zsunęła w dużej wykałaczki następny owoc i wpakowała do buzi - Chcesz trochę?
           Wysunęła w moją stronę łakoć prawie, że pod nos. Zaśmiałem się i wziąłem w zęby czekoladową kulkę uważając, by nie ugryźć jej palcy. Patrzyłem Vivienne prosto w oczy. 
           - A widzisz, jednak poleciałabyś! - klasnąłem w dłonie widząc jak jej policzki pokryły się lekkimi rumieńcami.
           - Wcale nie, to od zimna.
           - Cieszę się, że na Ciebie trafiłem, naprawdę - parsknąłem śmiechem i obejmując jej drobną sylwetkę ramieniem ruszyliśmy dalej.
           - Jeździłeś kiedyś na łyżwach? 
           - Nie i nie mam zamiaru - pokręciłem głową dochodząc do barierek ustawionych wokół lodowiska i wsparłem się na nich -  A Ty? - spojrzałem na Viv. Patrzyła na mnie z wysniętą do przodu dolną wargą - O nie, nie, nie. Nie ma mowy, nie będę teraz jeździł.
           - No ale Justin - poprosiła - Jak teraz się zgodzisz to ja zrobię jedną rzecz na którą Ty będziesz miał ochotę, stoi?
           Skrzyżowałem ręce na piersiach i przyglądnąłem się dziewczynie.
           - Każdą?
           - Każdą - przytaknęła.
           - Dobra, stoi. Ale ja nie mam łyżew, skąd je weźmiemy? 
           - No z wypożyczalni! W jakim Ty świecie żyjesz? - parskęła i łapiąc mnie za nadgarstek pociągnęła w kierunku kasy biletowej.
           Miałem w międzyczasie chwilę, by zastanowić się nad tym, skąd u niej tyle energii.
           
                      - Wooaaah! - krzyknąłem, próbując zakręcić piruet, który nie wyszedł mi zbyt profesjonalnie.
           - Justin, uważaj! - Vivienne roześmiała się radośnie jeżdżąc dookoła mnie. Niezbitym dowodem było to, że już wcześniej miała styczność z łyżwami.
           - No co? Uczę się - rozłożyłem ręce, by trzymać równowagę - I przy tym wyglądam jak ostatni idiota.
           - Wcale nie! - podjechałem do barierek i złapałem się ich mocno. Dziewczyna pojawiła się u mojego boku; stykaliśmy się ramionami.
           - Dobra, te łyżwy nie są takie złe - uśmiechnąłem się - Ale nawet nie wiedziałem, że rozkładają tutaj lodowisko. Rzadko bywam w parku.
           - Naprawdę? Przecież tutaj jest pięknie! - szturchnęła mnie i zaczęła powoli jechać we właściwym kierunku. Odpychałem się ręką od barierki.
           - Jakoś wcześniej mnie tutaj nie ciągnęło - wzruszyłem ramionami.
           - A czym się w ogóle interesujesz tak na co dzień? - przystanęła, patrząc na mnie.
           - Lubię jeździć na deskorolce, ale w zimę to mało możliwe, bo jedżdżę tylko na świeżym powietrzu.
           - I tylko to? - wsparła się o barierki, grzebiąc łyżwą w lodzie - Na pewno masz takie hobby, któremu możesz oddać się o każdej porze roku.
           Zamyśliłem się na moment.
           - Oh, no.. Szczerze mówiąc to nie mam. Jakoś, nie wiem... Ciągle podoba mi się co innego. Na przykład teraz spodobały mi się łyżwy - zachichotałem.
           - A tatuaże? Z tego co widziałam to masz ich bardzo dużo - spojrzała na moje nadgarstki - Malowałeś, w sensie, projektowałeś je kiedyś?
           - Haha, jakbym zaczął to era tatuaży chyba by się skończyła, naprawdę - zmierzwiłem dłonią włosy - Nie mam kompletnie talentu plastycznego.
           - A skąd pomysł, by ich tyle mieć?
           - Kiedyś zrobiłem sobie jeden i tak już zostało, że co chwilę robię kolejny - wzruszyłem ramionami - Podobają mi się. Jest tyle świetnych wzorów, że nie mogę nigdy się zdecydować.
           - Też bym chciała jakiś - zaśmiała się - Ale się boję, że będzie bolało.
           - Boli tylko z początku, potem już da się przyzwyczaić.
           Zdałem sobie sprawę, że bardzo dobrze dogaduję się z Vivienne. W tej chwili czułem, że nasza przyjaźń nie zrodziła się tylko dlatego, że mieszkamy razem. Powstała ze słowa, które chcieliśmy sobie przekazywać.

_____________________________

Jedno mam pytanie do Was - czy chcecie, by rozdziały były dłuższe? Mogę połączyć dwa w jeden, ale wtedy opowiadanie skończy się bardzo szybko.

14 komentarzy:

  1. Zajebisty :) I nie taka długość może być .

    OdpowiedzUsuń
  2. CuDoWnY !!! Kocham to ff <3 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka długość jak najbardziej ! :) Bardzo podoba mi się fabuła i liczę na to, że ta historia tak szybko się nie skończy ♥ Nie mogę się już doczekać nexta :* Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak przedłuż bo te są bardzo krótkie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty no dość fajnie Ci to wychozzi 😀 podoba mi się 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam! Długość jest okej:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne :) Chciałbym żeby rozdziały były dłuższe ale jak miało by się szybko skończyć to wole tak jak jest :D Dzięki twojemu ff coraz bardziej chce święta :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojoj, uwielbiam to ff, serio, chce i święta i mieszkać z takim seksiakiem jak JB :3
    @reasonyy

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham ten ff! ♥ Jest cudowny!
    Zapraszam również do mnie,może przypadnie ci do gustu :) Xx
    http://let-it-be-justinbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, ale słodko :) kolejny, wspaniały rozdział na cudownym opowiadaniu. Ta magia świąt, którą ukazujesz, daje mi wrażenie, że rzeczywiście są święta, aż w sobotę obudziłam się u babci i miałam wrażenie, ze jest wigilia hah. Faktycznie, oni coraz lepiej się dogadują i jestem pewna, że to będzie zmierzało w coraz lepszym kierunku. A co do Twojego pytania, ja osobiście dużo bardziej wolę czytać krótsze rozdziały, takie jak ten, niż takie długie :) czekam na kolejny i życzę weny <3
    final-justice-jb.blogspot.com
    last-breath-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojejuśku!! super

    OdpowiedzUsuń
  12. zajebisteee kocham to kiedy nn

    OdpowiedzUsuń
  13. Super! Ja chyba wole, aby były takie jak teraz i często:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na następny! :)

    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/
    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń