13 GRUDNIA
Gdy wróciłem z pracy po szesnastej zastałem puste mieszkanie. Trochę mnie to zdziwiło, więc sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Vivienne.
- Justin, coś się stało? - głos miała pogodny, więc odetchnąłem.
- Zastanawiałem się gdzie jesteś, zaraz zrobi się ciemno.
- Jestem w Parku Centralnym, przyjdziesz? Są łyżwy i choinka duża - zaśmiała się do słuchawki.
- Dopiero wróciłem z pracy - otworzyłem lodówkę - Znowu zrobiłaś obiad?
- Nudziłam się. Kąp się, ubieraj i przychodź. Zaraz będą włączali światełka na choince!
Radość w jej głosie była tak urocza, że nie potrafiłem odmówić.
- No ale to trochę zejdzie, będziesz marzła? - wstawiłem lasagne do mikrofalówki - Idź gdzieś, żeby nie było Ci zimno.
- Aww, jaki Ty jesteś troskliwy! - zapiszczała - Czekam przy choince, a Ty się zbieraj, pa!
Odłożyłem telefon na blat kuchenny i po zjedzeniu obiadu wziąłem szybki prysznic. Uwinąłem się dość szybko; już po niecałej godzinie zamykałem mieszkanie, ciepło ubrany.
Nowy Jork na święta Bożego Narodzenia wyglądał niesamowicie. Wysokie drapacze chmur przykryte białym puchem i kolorowe świąteczne ozdoby na ulicach przyprawiały człowieka o chwilę zdumy, o ciepły uśmiech na twarzy.
Znalazłem Vivienne - tak jak mówiła - przy ogromnej choince na środku Parku Centralnego. Jej włosy były rozpuszczone, a policzki zaczerwienione od mrozu. Wpatrywała się w migoczące światełka.
- Widzę, że trafiła mi się ckliwa współlokatorka - stanąłem obok dziewczyny. Spojrzała na mnie tymi dużymi oczyma i uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem ten gest od razu.
- To źle?
- Wręcz przeciwnie, przyda mi się w domu ktoś spokojny i zrównoważony - zachichotałem, przeczesując palcami włosy - Tak cały czas tutaj stałaś?
- Oczywiście! Tu jest pięknie. Zima to chyba moja ulubiona pora roku, szczególnie w Nowym Jorku.
- Zmienisz zdanie jak przyjdą upały - rozejrzałem się dookoła; wszędzie było pełno świątecznych straganów i ludzi. Roześmianych, radosnych, rozgadanych.
- Na wakacje mam zamiar wrócić do Londynu. Nie wytrzymam tak długo bez mamy i bez siostry.
- Oh, tutaj gorąco robi się już w kwietniu, więc na pewno się załapiesz. Idziemy?
Spojrzała na mnie - Gdzie Ty chcesz iść?
- No chyba nie zamierzasz stać tutaj cały wieczór, co? - zaśmiałem się i układając dłoń na jej plecach, pchnąłem Viv lekko w kierunku straganów - Może coś fajnego będzie do kupienia.
- Tak, same pierniki i owoce w czekoladzie.
- Truskawki w czekoladzie są najlepsze! - zatrzymałem się przy budce z ów łakociami i aż oczy mi się zaświeciły. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie ciepło ukaując rządek swoim białych zębów.
- Podać coś?
- Chcesz? - zapytałem - No skuś się, chociaż na truskawki.
- Ja chcę winogron.
- Dobrze, w takim razie raz truskawki i raz winogron - puściłem oczko młodej dziewczynie, która zarumieniła się lekko. Gdy zapłaciłem, odeszliśmy na bok.
- Wszystkie dziewczyny tak podrywasz?
- Podrywam? Czemu tak sądzisz? - odpakowałem swoje łakocie, zabierając się za jedzenie.
- No proszę Cię... - pokręciła głową, uśmiechając się - Te uśmiechy i w ogóle. Wszystko widziałam.
Przysunąłem się do niej - A co, zazdrosna jesteś, moja współlokatorko? - zacmokałem ustami brudnymi od czekolady.
- Boże, Justin, głupi jesteś - uderzyła mnie w ramię, chichocząc - I nie, nie jestem zazdrosna. Ale ja na takie coś bym nie poleciała.
- Jasne, tak tylko mówisz - burknąłem - I jak tam Twoje winogrona?
- Pycha są - zsunęła w dużej wykałaczki następny owoc i wpakowała do buzi - Chcesz trochę?
Wysunęła w moją stronę łakoć prawie, że pod nos. Zaśmiałem się i wziąłem w zęby czekoladową kulkę uważając, by nie ugryźć jej palcy. Patrzyłem Vivienne prosto w oczy.
- A widzisz, jednak poleciałabyś! - klasnąłem w dłonie widząc jak jej policzki pokryły się lekkimi rumieńcami.
- Wcale nie, to od zimna.
- Cieszę się, że na Ciebie trafiłem, naprawdę - parsknąłem śmiechem i obejmując jej drobną sylwetkę ramieniem ruszyliśmy dalej.
- Jeździłeś kiedyś na łyżwach?
- Nie i nie mam zamiaru - pokręciłem głową dochodząc do barierek ustawionych wokół lodowiska i wsparłem się na nich - A Ty? - spojrzałem na Viv. Patrzyła na mnie z wysniętą do przodu dolną wargą - O nie, nie, nie. Nie ma mowy, nie będę teraz jeździł.
- No ale Justin - poprosiła - Jak teraz się zgodzisz to ja zrobię jedną rzecz na którą Ty będziesz miał ochotę, stoi?
Skrzyżowałem ręce na piersiach i przyglądnąłem się dziewczynie.
- Każdą?
- Każdą - przytaknęła.
- Dobra, stoi. Ale ja nie mam łyżew, skąd je weźmiemy?
- No z wypożyczalni! W jakim Ty świecie żyjesz? - parskęła i łapiąc mnie za nadgarstek pociągnęła w kierunku kasy biletowej.
Miałem w międzyczasie chwilę, by zastanowić się nad tym, skąd u niej tyle energii.
- Wooaaah! - krzyknąłem, próbując zakręcić piruet, który nie wyszedł mi zbyt profesjonalnie.
- Justin, uważaj! - Vivienne roześmiała się radośnie jeżdżąc dookoła mnie. Niezbitym dowodem było to, że już wcześniej miała styczność z łyżwami.
- No co? Uczę się - rozłożyłem ręce, by trzymać równowagę - I przy tym wyglądam jak ostatni idiota.
- Wcale nie! - podjechałem do barierek i złapałem się ich mocno. Dziewczyna pojawiła się u mojego boku; stykaliśmy się ramionami.
- Dobra, te łyżwy nie są takie złe - uśmiechnąłem się - Ale nawet nie wiedziałem, że rozkładają tutaj lodowisko. Rzadko bywam w parku.
- Naprawdę? Przecież tutaj jest pięknie! - szturchnęła mnie i zaczęła powoli jechać we właściwym kierunku. Odpychałem się ręką od barierki.
- Jakoś wcześniej mnie tutaj nie ciągnęło - wzruszyłem ramionami.
- A czym się w ogóle interesujesz tak na co dzień? - przystanęła, patrząc na mnie.
- Lubię jeździć na deskorolce, ale w zimę to mało możliwe, bo jedżdżę tylko na świeżym powietrzu.
- I tylko to? - wsparła się o barierki, grzebiąc łyżwą w lodzie - Na pewno masz takie hobby, któremu możesz oddać się o każdej porze roku.
Zamyśliłem się na moment.
- Oh, no.. Szczerze mówiąc to nie mam. Jakoś, nie wiem... Ciągle podoba mi się co innego. Na przykład teraz spodobały mi się łyżwy - zachichotałem.
- A tatuaże? Z tego co widziałam to masz ich bardzo dużo - spojrzała na moje nadgarstki - Malowałeś, w sensie, projektowałeś je kiedyś?
- Haha, jakbym zaczął to era tatuaży chyba by się skończyła, naprawdę - zmierzwiłem dłonią włosy - Nie mam kompletnie talentu plastycznego.
- A skąd pomysł, by ich tyle mieć?
- Kiedyś zrobiłem sobie jeden i tak już zostało, że co chwilę robię kolejny - wzruszyłem ramionami - Podobają mi się. Jest tyle świetnych wzorów, że nie mogę nigdy się zdecydować.
- Też bym chciała jakiś - zaśmiała się - Ale się boję, że będzie bolało.
- Boli tylko z początku, potem już da się przyzwyczaić.
Zdałem sobie sprawę, że bardzo dobrze dogaduję się z Vivienne. W tej chwili czułem, że nasza przyjaźń nie zrodziła się tylko dlatego, że mieszkamy razem. Powstała ze słowa, które chcieliśmy sobie przekazywać.
_____________________________
Jedno mam pytanie do Was - czy chcecie, by rozdziały były dłuższe? Mogę połączyć dwa w jeden, ale wtedy opowiadanie skończy się bardzo szybko.
Zajebisty :) I nie taka długość może być .
OdpowiedzUsuńCuDoWnY !!! Kocham to ff <3 !
OdpowiedzUsuńTaka długość jak najbardziej ! :) Bardzo podoba mi się fabuła i liczę na to, że ta historia tak szybko się nie skończy ♥ Nie mogę się już doczekać nexta :* Życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńTak przedłuż bo te są bardzo krótkie :)
OdpowiedzUsuńTy no dość fajnie Ci to wychozzi 😀 podoba mi się 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Długość jest okej:)
OdpowiedzUsuńŚliczne :) Chciałbym żeby rozdziały były dłuższe ale jak miało by się szybko skończyć to wole tak jak jest :D Dzięki twojemu ff coraz bardziej chce święta :D
OdpowiedzUsuńOjoj, uwielbiam to ff, serio, chce i święta i mieszkać z takim seksiakiem jak JB :3
OdpowiedzUsuń@reasonyy
kocham ten ff! ♥ Jest cudowny!
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie,może przypadnie ci do gustu :) Xx
http://let-it-be-justinbieber.blogspot.com/
Jej, ale słodko :) kolejny, wspaniały rozdział na cudownym opowiadaniu. Ta magia świąt, którą ukazujesz, daje mi wrażenie, że rzeczywiście są święta, aż w sobotę obudziłam się u babci i miałam wrażenie, ze jest wigilia hah. Faktycznie, oni coraz lepiej się dogadują i jestem pewna, że to będzie zmierzało w coraz lepszym kierunku. A co do Twojego pytania, ja osobiście dużo bardziej wolę czytać krótsze rozdziały, takie jak ten, niż takie długie :) czekam na kolejny i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńfinal-justice-jb.blogspot.com
last-breath-jb.blogspot.com
whatever-people-say-jb.blogspot.com
Ojejuśku!! super
OdpowiedzUsuńzajebisteee kocham to kiedy nn
OdpowiedzUsuńSuper! Ja chyba wole, aby były takie jak teraz i często:)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńhttp://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/
http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/