11.12.2014

ROZDZIAŁ PIĄTY

14 GRUDNIA

          Koło godziny dziewiętnastej rozległ się dzwonek do drzwi. Podniosłem się z kanapy przechodząc obok Viv, która wisiała przy stole nad laptopem.
          - No Bieber, co się nie odzywasz - Max uderzył mnie pięścią w tors, wpuszczając przodem Lisę, która ucałowała mój policzek na przywitanie. Zamknąłem za nimi drzwi.
          - Od razu czuć, że w tym mieszkaniu jest też kobieta - czarnoskóra dziewczyna od razu wyciągnęła dłoń w kierunku mojej współlokatorki - Cześć, jestem Lisa, a Ty pewnie jesteś Vivienne.
          - Dokładnie tak - uśmiechnęła się lekko, witając z dziewczyną Max'a.
          - Mogę wiedzieć co tutaj robicie? - zapytałem, wracając na kanapę i ściszyłem telewizor. Mój przyjaciel dołączył do mnie, a Lisa przysiadła się do Viv.
          - Już nie mogłem słuchać jej tego ciągłego lamentowania, że nie poznała jeszcze Twojej współlokatorki - wytłumaczył się - Sam wiesz o co chodzi.
          Skinąłem głową, uśmiechając się. Byłem rad z tego, że dziewczyny się poznają. Nie chciałem, by Vivienne czuła się skrępowana podczas, gdy będą odwiedzali mnie znajomi tylko brała czynny udział i także dobrze się bawiła.
          - Co Ty w ogóle tak szukasz w tym komputerze, co? - Max odwrócił się w stronę stołu - Dobra, wiem, że Justin nie jest najlepszym kandydatem na współlokatora, ale ja szukałbym jakiegoś fagasa w jakimś ustronniejszym miejscu.
          Przewróciłem oczyma słysząc chichot obydwu dziewczyn.
          - Rozglądam się za jakąś pracą.
          - Hej, u mnie w robocie szef ostatnio szukał kogoś nowego - Lisa przykuła swoimi słowami uwagę naszej trójki, więc także odwróciłem się w stronę dziewcząt, ciekaw tej propozycji.
          - A co miałabym tam robić?
          - Pracuję w salonie kosmetycznym. Mogłabyś być moją asystentką. Całkiem dobrze płacą, a ostatnia dziewczyna wyleciała, bo nie potrafiła odróżnić nożyczek do paznokci, a nożyczek do skórek - wywróciła oczyma, a ja spoglądając na Max'a wzruszyłem ramionami. Dla mnie każda para nożyczek była taka sama. 
          - Jejku, naprawdę? Byłabym bardzo wdzięczna - Vivienne ochoczo przyjęła propozycję - Kiedy miałabym się tam wstawić?
          - Możesz nawet jutro. Podjadę po Ciebie z samego rana.
          - Super.
          - Dobra, laski, skończcie to lamentowanie i chodźcie pooglądać coś, bo zaraz musimy się zbierać - parsknąłem na słowa swojego przyjaciela i odwróciłem głowę w stronę telewizora.

          - Justin? - brunetka wyszła z łazienki w krótkich spodenkach do spania i białek koszulce. Trzymała pukiel wilgotnych włosów w jednej dłoni, by drugą ostrożnie je rozczesywać. Usiadła obok mnie na kanapie, podciągając jedną nogę pod pupę.
          - Hm? - mruknąłem, ściszając telewizor. Dobiegała godzina dwudziesta pierwsza, a jakieś pół godziny temu Max wrócił do domu razem ze swoją dziewczyną.
          - Gdzie tak w ogóle mieszkają Twoi rodzice? Nigdy mi o nich nie opowiadałeś - zaczęła, puszczając włosy i rozczesała je już bez zbędnych problemów. 
          Wziąłem kilka głębokich wdechów.
          - Mieszkali w New Jersey... 
          - Przeprowadzili się? 
          - Nie - mruknąłem, wpatrując się w pilota - Nie przeprowadzili się.
          Dziewczyna odłożyła szczotkę na szklaną ladę i skupiła całą swoją uwagę na rozmowie.
          - Zginęli w wypadku trzy lata temu. Jakiś pijany kierowca wyprzedzał busa i nie zauważył, że inny samochód jedzie z naprzeciwka - wzruszyłem ramionami, chcąc jak najszybciej skończyć ten temat.
          - Przepraszam, ja... ja nie wiedziałam. Nie musimy o tym rozmawiać - podniosła się z kanapy, ale w porę chwyciłem jej nadgarstek i pociągnąłem w dół, by usiadła z powrotem.
          - Spokojnie, masz prawo zadawać mi pytania, jest w porządku - uśmiechnąłem się chcąc rozwiać jej wątpliwości.
          - Ale trzymasz się jakoś, prawda?
          - A nie widać? - spojrzałem na jej twarz - Najgorsze już przeżyłem, a dużo pomógł mi też Max, więc daję radę. Potrafiłem sobie poradzić wtedy, więc radzę sobie teraz.
          - Ile mieli lat?
          - Mama miała czterdzieści pięć, a tato czterdzieści siedem.
          - Czyli była młodsza?
          - Tak - uśmiechnąłem się na ich wspomnienie - Tato często powtarzał, że kręcą go młodsze kobiety. Chyba teraz wiem po kim to odziedziczyłem. 
          Vivienne zaśmiała się krótko, kręcąc głową. Zastanawiałem się skąd u mnie taki spokój i opanowanie, gdy o nich mówię. Normalnie nie byłam taki wylewny na temat wypadku moich rodziców.
          - Miałeś z nimi dobry kontakt? - oparła się bokiem o oparcie, wpatrując we mnie z zainteresowaniem.
          - Oczywiście, że tak. Czasami zdarzały się jakieś kłótnie jak to w rodzinie, ale zazwyczaj o mało ważne rzeczy - wzruszyłem ramionami - Pamiętam jak kiedyś pokłóciłem się strasznie z mamą, bo nie chciała mnie puścić na imprezę do starszych kolegów. Miałem wtedy jakieś szesnaście lat. Potem dziękowałem jej parę razy, bo skończyło się na wezwaniu policji i karami w postaci robót publicznych - uśmiechnąłem się na wspomnienie tej chwili i poprawiłem na kanapie.
          - Pewnie teraz jest Ci ciężko... - pogryzła wargę.
          - Czasami tak... najbardziej wtedy jak są święta. Zazwyczaj siedzę sam i spędzam je przed telewizorem.
          - Ale musisz wiedzieć, że Twoi rodzice na pewno są z Ciebie dumni, że tak dobrze sobie radzisz - poczułem jej drobną dłoń na ramieniu, które potarła uspokajająco. Uniosłem kąciki ust do góry.
          - Czy ja wiem... mam też swoje małe grzeszki z których nie jestem zbyt zadowolony.
          - Nikt nie jest doskonały.
          Przeniosłem wzrok na jej twarz. Jej drobny nos był lekko zadarty co tylko dodawało dziewczynie uroku. Patrzyła na mnie z takim skupieniem i zainteresowaniem, że byłym w stanie opowiedzieć jej całe swoje dotychczasowe życie.
          - Cieszę się, ze trafiłem właśnie na Ciebie, wiesz? - uniosła brwi do góry, zaskoczona moim nagłym wyznaniem - Mas zdrowe podejście do życia i to mi się w Tobie chyba najbardziej podoba. Oczywiście nie biorę pod uwagę wyglądu, bo tutaj mógłbym wyliczać dość długo.
          Vivienne parsknęła śmiechem, a jej policzki zalały się małymi szkarłatnymi rumieńcami.
          - Boże, jesteś głupi - pokręciła głową.
          - Po pierwsze to jestem Justin. Znamy się tak krótko, a Ty już nazywasz mnie Bogiem? - poruszałem zabawnie brwiami, chcąc jakoś rozluźnić tą atmosferę.
          - Dobra, nie ważne - machnęła ręką - Zjemy coś? Głodna jestem.
          - Mamy mrożoną pizzę w zamrażalniku z szynką, serem i pieczarkami.
          - Nie lubię pieczarek - mruknęła, podnosząc się z kanapy.
          - No to ja zjem pieczarki - złapałem ją po raz kolejny za nadgarstek i także wstałem - Ale to zaraz, okej?
          Dziewczyna spojrzała pierw na moją dłoń, która oplatała jej kostkę, a potem na moją twarz. Uśmiechnąłem się lekko.
          - Dziękuję Ci.
          - Za co?
          - Za to, że ze mną porozmawiałaś. Nigdy jeszcze z nikim o tym nie rozmawiałem, nawet z Max'em - wzruszyłem ramionami - Jesteś pierwszą i chyba jedyną osobą, której powiedziałem to wszystko i mam nadzieję, że to zostanie między nami.
          - Nawet jeżeli chciałabym komuś rozgadać to nie miałabym komu.
          Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczyma i uśmiechnęła się lubieżnie. Nie mogłem dłużej wytrzymać; przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie i objąłem rękoma, zamykając w szczelnym uścisku. Pachniała wanilią, bardzo spodobał mi się ten zapach.
          - Dobra, co z tą pizzą? - usłyszałem jej cichy głos. Otworzyłem powieki zdając sobie sprawę z tego, że przez chwilę trzymałem ją w mocnym uścisku.
          - No chyba do piekarnika - uśmiechnąłem się i wszedłem do kuchni w nosie wciąż czując zapach słodkiej wanilii.

18 komentarzy:

  1. genialny. czekam aż w końcu rozkręcić sie akcja między Justinem, a Viv

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa cudowny! Justin naprawdę jej ufa, to słodkie<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje opowiadanie, jest takie inne niż wszystkie i to mi się właśnie podoba :) genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. U R O C Z E, S Ł O D K I E i przede wszystkim I D EA L N E opowiadanie, cieszę się że znalazłam te ff, ponieważ nie ma tu gangów tak jak w większościff o jb. Cudownie piszesz:) Czekam z niecierpliwoscią na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak jak osoba powyżej opowiadanie jest genialne, inne niż te całe podróbki dangera czy bronx'a :)
    Cudownie piszesz:) Pisalas kiedyś już ff? Jeżeli tak, mogłabym prosić o linki?
    Rozdział bardzo uroczy:) W pewnej chwili gdy było że justin przyciąga ja do siebie myślalam,że ja pocaluje, a tu że przytula, ale jest okej wszystko idzie swoim naturalnym tempem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział 😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne opowiadanie. Zgadzam się z osobami do góry. Jest ono inne, oryginalne. Naprawdę super<3 Czekam na kolejny:*/Krl

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak slodko *.* cudowny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Woow chce kolejnego rozdzialu :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nastepny???

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju świetne :) dziękuję że piszesz to opowiadanie, bo dzięki tobie sie nie nudzę i mam co czytać ! Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  14. Może chociaż jakaś notka informująca czemu jeszcze nie ma następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń